Powszechnym na forach krawieckich i szyciowych grupach internetowych jest dekatyzacja materiałów za pomocą prasowania z parą. Mnie jednak uczono inaczej.
Po zakupie, zanim potnę materiał i uszyję z niego coś pięknego, najpierw wszystkie szmatki piorę w pralce, w maksymalnej dozwolonej temperaturze. Zalety takiego działania: materiał się wykurczy (w przypadku bawełny pościelowej i lnu pranie wykurcza mocniej niż jakiekolwiek prasowanie), dzięki czemu nie zbiegnie się gotowa praca w pierwszym praniu, a poza tym usuwam w ten sposób zabrudzenia powstałe w czasie produkcji, transportu, magazynowania i ślady brudnych rąk, które bele materiału na całej trasie od producenta do sklepu obracały. Kiedyś w magazynie z materiałami widziałam myszki buszujące wśród materiałów. Zrobiłam się ciut przewrażliwiona, kiedy wyobraziłam sobie, co te zwierzaki na materiałach mogły zostawić.
Wady prania - usuwa się apretura, która powoduje, że materiał jest sztywniejszy i przez to łatwiejszy w szyciu. Można zrobić apreturę domowym sposobem krochmaląc delikatnie materiał lub kupić krochmal w sprayu. Lepiej się szyje troszkę usztywnioną materię. Dziewczyny z naszej grupy facebookowej polecają niemiecki preparat z poniższego zdjęcia.
Do wirowania nie włączaj zbyt dużych obrotów i nie używaj suszarki mechanicznej. Materiał będzie bardzo trudno rozprasować, zwłaszcza bawełnę. Kiedyś mi się spieszyło i wysuszyłam materiał na pościel dla moich dzieci w pralko-suszarce. Do dzisiaj go nie rozprasowałam...
Ja do prania dodaję proszek lub kapsułki piorące, ale na forach widziałam różne warianty prania dekatyzującego. Proszek usunie wszelkie tłuste zabrudzenia, więc na zdrowy rozum pranie w samej wodzie jest pozbawione sensu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz